|
WELLNESS - Zdrowie, Profilaktyka, Medycyna Niekonwencjonalna - FORUM Forum poświęcone dbaniu o zdrowie, alternatywnym sposobom leczenia, oraz szeroko rozumianej profilaktyce.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
outlaws13
Aktywny Użytkownik
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płońsk
|
Wysłany: Śro 20:38, 02 Mar 2011 Temat postu: Choroba na wesoło |
|
|
Opis mojej operacji na kolana z przed dwóch lat zrobiony na prośbę żony i dzieci. Na wesoło, tak myślę. Nie bardzo wiem gdzie to wsadzić dlatego pakuję to w tym dziale.
WSTĘP
Do szpitala tym razem w Płońsku trafiłem w piątek około godziny 19 na izbę przyjęć z rozwalony kolanem. Za nim napisze co było w piątek trochę tego co się działo od poniedziałku. Kolano to rozwaliłem w poniedziałek nawet nie wiem jak , ale stało się. Dostałem antybiotyki od lekarza który był zajebiście szczęśliwy ze trafił mu się klient, i już w pierwszym zdaniu wypowiedzianym żałośliwie wiedziałem że ma 20 lat doświadczenia –SZYCHA. Oczywiście nic to nie pomagało a najlepszym lekarstwem była by tu grupa ludzi na platformie wiertniczej ponieważ w swoim kolanie odkryłem duże złoża ropy. Za późno już było na szukanie takiej ekipy a ponieważ miałem już pojecie jak praca głównej osoby na takiej platformie wygląda to postanowiłem zaoszczędzić i sam dostać się do tego czarnego śmierdzącego złota. Za główny sprzęt służyła mi ścierka , nie musiała być nowa i koniecznie czysta ot taka pod ręką i skalpel. Za znieczulenia posłużył jak ze rewelacyjny środek do czyszczenia maszynki elektrycznej marki „Braun”- rewelacja. Po zebraniu potrzebnego sprzętu przystąpiłem do dzieła. Za chwile wrócę do tematu a teraz napisze co było od poniedziałku do środy. Był to KOSZMAR I HORROR I.
Jest środa godzina 2.30(noc) . Usiadłem w kuchni na taborecie, oczywiście pomieszczenie to zostało dokładnie zdezynfekowane jakiś miesiąc przed przystąpieniem do prac wiertniczych. Ścierkę położyłem na podłodze na ścierce postawiłem stopę i do dzieła. Jaki to był cyrk i ból żeby usiąść i dobrze ustawić drżącą z bólu nogę ale nie ma rzeczy nie możliwych. Człowiek dążący do celu zrobi wszystko. Siedzę. Nogę a właściwie kolano bo tam znajdowało się owe cuchnące złoto obficie spryskałem środkiem firmy „BRAUN” wiertło w rękę i tu mnie trochę strach obleciał ale było już zapono na wycofanie się a i tak bolało i tak, Pomyślałem że gorzej być nie może. Wiertłem był skalpel profesjonalny raz tylko użyty ale dokładnie oczyszczony palcami i schowany na czarną godzinę. Zaczynamy. Powoli, powoli wbijam ten skalpel w kolano, wszedł już jakiś jeden centymetr i dalej nie idzie, a boli jak cholera. Kolano jest bardzo opuchnięte i nawet krew nie leci. Postanowiłem zmienić miejsce odwiertu. To samo nie idzie. Załamałem się ale nie poddaję. Palę papierosa i myślę. Ok. trzecie miejsce, jestem już na głębokości 3 cm i przypominam że to wszystko boli i idzie powoli z oporem i nagle skalpel zatopił się jak w maśle następne 2 może 3 cm . Jest wypłynęła krew a razem z nią ropa, siwa, czarna, żółta i śmierdząca. Pojawiła się od razu ulga i satysfakcja. Teraz wystarczyło po naciskać miejsce odwiertu dookoła i wydobyć jak najwięcej ropy ale pojawił się problem bólu i nie dało się go ominąć. Z pomocą przyszły mi filofany córki (takie kabelki do plecenia). W ziołem od niej jeden wytarłem ścierką w celu pozbycia się zarazków, uciąłem 6 cm złożyłem na pół i wsadziłem w gotową dziurę w nodze. Po co? Po to żeby mi się rana nie zagoiła a żeby ropa sobie wypływała. Opatrunek i gotowe. Opatrunek też niestety musiałem dać ten co był bo już nie miałem nowego. Po tym zabiegu spałem dobrze do rana, oczywiście tabletki też. Od poniedziałku do piątku połknąłem w sumie 80 tabletek tramalu z tym że w piątek rano zostały mi tylko dwie i to mnie zmusiło szukać pomocy u specjalisty. Byłem agresywny krzyczałem na wszystko i klułem, nie dawałem już rady z bólem a jeszcze wszyscy w domu robili mi na złość i rzucali kłody pod nogi. Nie mogłem już chodzić. A tak wiele miałem do zrobienia. Wezwałem karetkę po kolejnym ataku mojej rodziny na moją osobę. Nie będę opisywał rozmowy z tą panią bo one mnie zawsze potrafią wkurwić ale cel osiągnąłem, mówiłem im że nie chodzę. I tu znowu wszyscy przeciwko mnie. Wzięli dokumenty, spisali i każą mi zejść do karetki. Bomba!!!. Jednak jak zawsze pani z dyspozytorni wykazała się inteligencją. Trzecie piętro, schodziłem 25 minut ze łzami w oczach, ale dałem radę. Jadę. Jestem już na izbie przyjęć. Panie spytały co ? powiedziałem, kazały czekać i pierwsze miłe zaskoczenie… czekałem 10 min. Przyszedł specjalista-ortopeda. Jezuuu jaka wielka była moja radość że człowiek młody nie z doświadczeniem 20 letnim i jeszcze bardzo miły i życzliwy, wadą jego było to że widać było że chłopaczyna zapracowany. Ale nie odmówił i zajął się mną. Poszliśmy na salę chirurgiczną a tu jak na złość wysokie kojo a ja nie unoszę nogi do góry, ładnie znowu wszyscy chcą dla mnie źle pomyślałem, Bolało ale pomogła mi pani i już leże. Pan Doktor(nawet jak nie jest doktorem to tu będzie bo zasługuje na to- szacun doktorku) odwinął nogę i patrzy. Widzę po jego minie że nie jest dobrze. Oczywiście powiedziałem mu sam o moich odwiertach. Śmiał się i powiedział na szpital ale on dziś operował nie będzie. HMM pomyślałem źle ale przynajmniej coś od bólu do rana dostanę. Już na izbie dali mi morfinę. Siedzę czekam. czekam a tu mój kochany doktorek mówi mi że o 21 będzie mnie operował. Radość. Przewieziono mnie a raczej przewiózł mnie na wózku sanitariusz gamoń który zawadził moja chora noga o drzwi. Po co zdrowa co nie? Ciemno mi się zrobiło. Leżę na Sali i czekam , oczywiście już jakiś lek i antybiotyk dostałem w kroplówce. Idzie z wózkiem taka młoda niska czarna pielęgniarka i się nie uśmiecha. Pyta Pan Gąsiorowski mowie tak ona mówi proszę. Nie wiem jak się czuje skazany na śmierć jak po niego przychodzą ale tak się czułem.
Jestem na bloku i tu znowu kłody, każą mi się rozebrać do naga a stoją wszystkie panie. Co miałem zrobić , rozebrałem się. Już leżę na stole tym do operacji. Zaraz się zacznie coś o czym nie mam zielonego pojęcia, czego nigdy nie doświadczyłem. Przerażająca jest nie wiedza. Myślę że nie wiedza jest przyczyną leku i strachu.
OPERACJA PIERWSZA
Położono mnie już na łóżku operacyjnym a raczej stole bo było nie wygodnie. Podszedł do mnie pan anestezjolog i powiedział że będzie mnie znieczulał w kręgosłup. BRRRR. Zapytałem czy może mnie uśpić ale nie dał się przekonać i powiedział ze to jest moment i gotowe. Od razu mu powiedziałem że jak znam swoje szczęście to nie będzie to moment. Niestety ale okazało się że miałem rację. Pan anestezjolog mówił mi co robi…
Teraz cieniutką igiełką znieczulę panu skórę a następnie trochę grubszą wkłuję się panu do rdzenia i znieczulimy. Na chwilę uciekniemy od działań tego anestezjologa. Wtrącę tu że od chwili mojego wejścia na sale operacyjna zauważyłem dziwne uśmiechy i lęk wszystkich. Nie wiedziałem tylko czego oni się boją jak ja leżę i do niczego się nie nadaję. Okazało się że wszyscy bali się o swoje posady w szpitalu i podziwiali mnie za to jak wykonałem sobie odwiert kolana. Tu się dowiedziałem że fachowa nazwa mojego zabiegu to punkcja kolana. Zadawali pytania jak , czym , czy się nie bałem. Byli zdziwieni i pełni podziwu. Urosłem z dumy, a niech wiedzą że nie mają do czynienia z debilem. Wracamy do pana anestezjologa, młodego pana. Więc pan ten znieczulił mi skórę i przystąpił do znieczuleni i tu ponownie schody. Raz drugi trzeci i nie mógł się dostać do mojego rdzenia. Znieczulenie skóry już przestało działać i czułem jak by wpychał mi na siłę gruby gwóźdź w plecy. Twardy był bo się chłop nie poddawał. Udało się za czwartym lub piątym razem. Poczułem tylko jak dupa robi mi się gorąca i po dwóch minutach byłem w szoku że zginam nogę i nie boli. Jeszcze czułem że mam nogi ale nie bolało. Chwilę po tym już nie czułem nóg, nie mogłem nimi ruszać a bardzo chciałem . Śmiałem się z tego a oni ze mnie. Teraz do dzieła przystąpił pan doktor z izby przyjęć. Ogolił mi kolano. Przyznam że bogu dziękowałem że robi to po znieczuleniu a nie przed jak zobaczyłem jak on to sprytnie robi. Następnie wymalował mi całą nogę na czerwono i owinął ją jakąś granatową gumą po czym zdjął tą gumę. Zastanawiałem się po co chłopina się tak namęczył jak ta guma była u mnie na nodze jakieś pięć sekund. Zapytałem nawet o to ale powiedział że nic mi nie powiedzą. Ups…
Poprosiłem żeby mnie tak ułożyli żebym widział całą operacje skoro nie śpię ale usłyszałem że mogą to zrobić ale nie mi. Pani pielęgniarka powiedziała że nie mogę widzieć bo bardzo szybko się uczę a oni boją się że zabiorę im pracę, że jak będzie potrzeba następnej operacji to oni chętnie się jeszcze ze mną spotkają, że nie ma potrzeby abym sobie to sam operował na sali. Dalej już widziałem wszystko bardzo nie wyraźnie w suficie który był wykonany ze stali szwedzkiej. W trakcie operacji dowiedziałem się że mam zgniłe ścięgna i więzadła. Ogólnie lekarz powiedział że mam już po kolanie ale nie kazał się martwić. W końcu kolano to nie serce-mamy dwa kolana a ja jeszcze to drugie mam zdrowe. Nie martwiłem się. Operacja dobiegła końca, pacjent przeżył. To jedziemy na salę. W moim już łóżku dowiedziałem się że znieczulenie będzie jeszcze działało około sześciu godzin. Super. Leżałem i nie mogłem się nadziwić jak działa śmiesznie ta blokada. Cały czas kombinowałem jak tu unieść nogi do góry. Nie dawało się. Uczucie jak by mi na nogach siedział słoń. To akurat mi się nie podobało. Po upływie około jednej godziny w jednej chwili czar znieczulenia prysł. Czułem straszny ból (mniejszy od tego w domu). Był inny, taki jak by mi wszystko wyjęli z kolana i potem wrzucili to z powrotem. Zawołałem Panią pielęgniarkę i dostałem ponownie morfinę. Zalałem się potem dostałem drgawek i powiedziałem że pomimo że lubię takie wynalazki to więcej nie chce. Sam się sobie dziwiłem że Ja nie chcę takiego specyfiku że świadomie rezygnuje z takiego dobrodziejstwa. A może ja to nie ja…
Powiedziałem pielęgniarce co ma mi podać – moja recepta na ból to tramal i ketonal razem. Powiedziała że ona wie co ma mi podać . Więc ja jej powiedziałem że znam się na lekach i mam już jakieś doświadczenie w radzeniu sobie z bólem i jak chce to może tu latać co parę minut. Znowu miałem rację i pani ta poddała się przy trzeciej wizycie u mnie . Podała mi tramal i ketonal. Spałem do rana. Wiem co dobre dla mnie. Nie jestem ogółem tylko wyjątkowym pacjentem co zresztą potwierdziły mi to pielęgniarki w dalszym moim pobycie w tym ośrodku.
DNI WOLNE OD OPERACJI
Następnego dnia po operacji oraz przez kilka następnych dni moje życie ograniczało się do przyjmowania leków przeciw bólowych przeplatane z tłumaczeniem każdej nowej pielęgniarce jakie ma mi podawać leki. Efekty były różne ale po kilku dniach wszystkie panie poddały się i podawały mi takie leki jakie chciałem ja. Oczywiście to nie wystarczało i innym moim zajęciem było organizowanie sobie leków przeciw bólowych na własną rękę . Był taki moment że miałem w szufladzie 25 zastrzyków(pyralgin i ketonal). Wyglądało to tak że prosiłem pielęgniarkę o dwa zastrzyki przed końcem zmiany a o drugie dwa prosiłem te które zaczęły zmianę. Również brałem od pielęgniarek z chirurgii a potem z ortopedii. Wszystkie były informowane żeby nie wpisywały tego i nikomu nie mówiły. Działało świetnie. Igły i strzykawki brałem od nich do czyszczenia telefonu bo mi się nudzi i nie mam co robić. Raz pani Iwona była u mnie na Sali i kolega co leżał obok poprosił ją o zastrzyk przeciwbólowy a że jej się nie chciało lecieć na koniec oddziału spytała się czy mogę jej pożyczyć jeden ketonal a jak będzie szła z kroplówkami do mnie to mi odda. Jak mogłem odmówić? Pożyczyłem i dotrzymała słowa-oddała. Kroplówki też oczywiście podłączałem sobie sam. Pani Iwona tak się wyrobiła że sama od siebie na noc dawała mi tramal w zastrzyku i ketonal w kroplówce. Prosiła żebym sobie zrobił sam a jej nie wołał bo i tak ma dużo roboty. Też nie mogłem odmówić bo pomyślała by że jakiś uciążliwy jestem. Inna pani o imieniu Edyta nie była zachwycona moją samodzielnością i nawet powiedziała mi że moja hospitalizacja nie ma sensu Zabolało mnie to bardzo bo tak się starałem żeby wyzdrowieć a ona z w jednej chwili zniszczyła wszystko. Smutek mój nie trwał długo bo na wizycie pan doktor powiedział że jest duża poprawa i on jest zadowolony. Spojrzałem na nią i zacząłem się śmiać. Powiedziałem jej że się pomyliła i moja hospitalizacja ma duży sens i przynosi efekty. Czułem się współtwórcą tego wspaniałego dzieła ale moja skromność nie pozwalała mi się ujawnić . Dalej zmuszony byłem na swoje działania w ukryciu, żeby nie pokazać im ich nie umiejętności. Po za tymi moimi działaniami nic ciekawego się nie działo. Zwykłe szare dni bez jakiegoś dreszczyku. Nudy. Kolega który leżał od początku koło mnie wyglądał coraz słabiej, chudł w oczach. Powiedziałem mu o tym grzecznie i delikatnie że jak całe dnie będzie tak gnił w tym łóżku to umrze.
Jest poniedziałek i na porannej wizycie dowiedziałem się że dziś będę miał drugą operację. Nie bałem się w ogóle tylko dobijała mnie świadomość kolejnego znieczulenia w kręgosłup.
I tu się okazało że moje obawy nie były bez pod stawne.
C.D.N-może kiedyś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|